wieje wiatr i mali ludzie chodzą na palcach.
cienie cisną się do bram, a słowa zawężają horyzont
od białych piersi po wklęsłość podniebień.
stare kobiety wróciły do domów. teraz zza firanek
wypatrują zbyt młodych ciał
i klną, żeby gruz przysypał ich nagość.
młode ciała błądzą w amoku
między biegiem planet a zatęchłym podestem podwórza.
nie ma łóżek pachnących włosami. jest deszcz
kiedy jej usta wymawiają pamięć rozproszoną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz