sobota, 12 kwietnia 2014

Ucieleśnienie



Czas zapalony w lampie temperuje gwałtownć płomienia. Żeby wić o ogniu lampy, należy oddychspokojnie.
G. Bachelard, Płomień świecy

Czasem prześladuje mnie myśl, że o czymś nie pamiętam.
Wtedy wracam najczęściej. Mijam próg, stosy czapek, kapcie
nieboszczków walające się po sieni i myślę, że tak oto zatrzymuje się czas,
by potem delikatnie spuchnąć, wydać woń i zbutwieć.

Którędy teraz: do kuchni czy schodami na poddasze?
Szyby uginają się pod naciskiem dłoni. Wyciągam ramiona do kwitnących lip
i jeszcze dalej – chwytam kominy i dachy, przaśne domki,
ogrody, upiorne bramy majątków.

Światło. Pożeramy się nawzajem, przeistaczamy.
Cienie pączkują na ścianach, chcą, by nadać im twarze i imiona.
Za moment opadną, wpełzną między deski, a ja
podążę ich śladem. Bo nie ma innej drogi do krwiobiegu domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz