Sny są miarą odległości. Opowiadam ci o miejscach,
które o świcie bledną i stają się płaskie jak fotografia
(zresztą, wszystko tutaj jest jakby mniej realne:
szpaler brzóz za garażem i kanka z mlekiem na progu,
plac targowy, cmentarz). Więc może tak naprawdę
nikt nie umarł, może tamta noc nigdy nie nastąpiła,
jedynie oczy zamknięto
albo to okiennice – zakleszczone w mojej pamięci –
mącą głębię ostrości i barw.
Sny są miarą przywiązania. Zaplótłszy historie, choroby
i przekleństwa, jesteśmy jak dwa drzewa rosnące zbyt blisko.
Wkrótce rozsadzimy ściany naszych dawnych domostw,
by z pacierzy i lamentów posklejać nowe,
ciut chybotliwe – ciepłe jak pocałunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz