czwartek, 30 lipca 2015

Rozwarstwienie

W każdej grudce ziemi mieści się dialektyka umierania 
i narodzin. Rozsypane u kolan znaki utworzyły milczące konstelacje, 
mieszając się z gliną, potem i rosą. Ożywiłaś je tylko na moment, 
spójrz, już zaczynają wysychać – mówisz, a ja dodaję: 

jak gdyby chciały od nowa wedrzeć się w głąb tej wsi, 
tego globu, czasu, może wieczności. 

I naraz wybija południe. Wyczekujemy kolejnych tropów, 
celebrując pocałunek ładu z chaosem; które to już z kolei 
spotkanie Italii z Barbaricum? Suche zagony powiły rumianek,
na miedzach topole sterczą jak szpalery cyprysów.

Tak oto staje się świat, proszę was, droga publiczności. 
Przed nami jak klatki filmu przewijane od końca do początku 
potwierdzają się zamierzchłe przestrzenie oraz czasy. 
I nic nam do tego; imitatio Dei, powtórzenie, retrospekcja. 

Płyniemy falami, wznosząc się i opadając 
w lustrzane odbicia historii.