niedziela, 18 lipca 2010

Przestrzenie (splot włókien martwych)


w żebrach kaloryferów gnieżdżą się sny. ciepło pęcznieje w pokojach.
za oknem - deszcz studzący parapet, gdy dłońmi gładzimy poręcze. palisander.


ubywało lata, ścierniska miękko spijały horyzont. przed wyjściem do sadu
pomalowałam powieki. zaraz potem glina skruszała pod moimi stopami
i ostro poraziła czerwienią. kiedy stojąc pod drzewem patrzyłam w górę
na gałęziach nie było ani jednego jabłka. wszystkie leżały robaczywe.

wiedziałam, że nigdy nie wezmą mnie za tutejszą. choćbym z całych sił
wrastała w inne ciała. pożądała, zlizując sól z naskórka i licząc spalone kości.
uczono mnie, że wszystkie kobiety noszą jedno imię. swoje cienie porzucają
w lasach, a ślady miłości w popiele. zbierają jarzyny i pieką chleb. rodzą.

2 komentarze:

  1. jest pięknie jest, lirycznie magicznie, że ulalala i nie wiń mnie, że tu zaglądam i się zachwycam, wręcz pozwól mi się zachwycić :)

    OdpowiedzUsuń