piątek, 28 grudnia 2012

Postscriptum z dzikich pól

Budzisz się nad ranem z myślą – wykolejam się. 
Tonę. Zaledwie cienki pas lądu dzieli nas od zupełnej ciszy.
Hortyca. Zabory, porohy. Echo, echa rozkołysane,
głębokie, aż chce się zanurzyć dłonie i czekać.

Step. Cały skwierczy; farba łuszczy się z nadproży i ramion
krucyfiksu. Płowieją bukwy, wstążki, włosy – wystarczy odchylić
głowę. A ty co czujesz – wolność, pustkę? Wdrażamy się
w siebie. Cietrzewie tokują o świcie, coś pęka, syczy

i cyka. Cykady. Wypełniamy się, spełniamy – lekko.
Lżej? Nie jestem pewna, czy jeszcze wzrok mnie prowadzi do ciebie,
czy już oślepłam, a ty przybrałeś barwę traw. Błądząc językiem
zlizuję pot. Nektar. Oddechy, echo, echa – nic więcej.

2 komentarze:

  1. Rozglądam się po Twoim blogu, Marto :-)
    Pięknie tu.
    Przybyłam po nitce do kłębka.

    Pozdrawiam
    ...nie taka anonimowa :) al-szamanka

    OdpowiedzUsuń
  2. witaj, al-szamanko! miło mi Cię tutaj gościć:) wpadaj częściej!
    pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń