czwartek, 22 kwietnia 2010

Lekcja


nastaje pora deszczowa. odwieczny rytuał: ojciec chowa
do kieszeni papierosy i wychodzi. zawsze lubił patrzeć jak woda
zabierała nam podwórze, powiększała niebo, podwajała liczbę kominów
i dachów. idę za nim. wabi mnie zapach i mętne światło.

chwilę później brodzimy w trawie, mlecze sięgają do połowy łydek.
zdarza mi się podnieść kamień lub ślimaczą skorupę, nazwać drzewo
które ledwo co otrząsnęło się po deszczu. ręce ułożone w koszyczek
nastawiam jak pułapkę i czekam.

wieczór podąża leniwie śladami ojcowskich butów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz