wtorek, 13 kwietnia 2010

Warkocze



przy warsztacie kwitnie dziki bez. gałęzie rozkłada
na drzwiach. stuka w szyby, których nie ma. chcieliśmy
go wyrwać zeszłej niedzieli, lecz korzenie miał jak

włosy Zuzanny. za domem babki sterczały w zielonych
chustach; światło zawiązało się na supełek, ścisnęło mocno
i pękło. pryskały gwoździe i drzazgi:

ojciec zbijał płot, póki sam nie wrósł w ziemię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz